Zauważyłem że ostatnio mniej piszę o książkach. To chyba sprawa czytnika, przechodzę płynnie od jednej pozycji do drugiej bez rytuału odkładania przeczytanej książki na półkę, przekładania zakładki, oglądania obrazków czy prostego zważenia tomu w dłoni. To ostatnie w połączeniu z zapachem zadrukowanych kartek diabelnie przyjemne! Poza tym wszystko co ostatnio przeczytałem poruszyło mnie w sposób nie zawsze łatwy do określenia i zamknięcia w prostych słowach. Do "Samuraja" zajrzałem zachęcony interesującą recenzją Aithne, przeczytaną dość przypadkowo przy okazji szukania informacji o "Jestem kotem". Prawdopodobnie bez niej nadal odkładałbym czytanie na później, przekonany że rzecz jest głównie o zatapianiu miecza w trzewiach wrogów i własnych. Tak jednak nie jest. To jest książka o podróży do źródeł człowieczeństwa, o przyczynach pierwotnych potrzeb ducha, o narodzinach wiary. Najbardziej zadziwiająca podróż Hasekury Rokuemona i ojca Velasco odbywa się w ich postrzeganiu świata. Kiedy się poznają trudno o większy kontrast. Zubożały samuraj, poganin zadowolony z twardego wiejskiego życia jakie przypadło mu w udziale oraz ambitny urzędnik organizacji religijnej o światowym zasięgu, marzący o znaczącym awansie w hierarchii. O objęciu biskupstwa Japonii. Złośliwy los kazał im połączyć siły i poświęcić kilka lat wysiłków na wykonanie zadania od początku skazanego na niepowodzenie. Zbliżają się do siebie w sposób zaskakujący nawet dla nich, odkrywając po drodze Boga przegranych, chorych i zagubionych. Boga trzymającego się z daleka od gabinetów polityków, biskupich pałaców i watykańskich bazylik. Docierają do gorącego jądra chrześcijaństwa.
Wszystko to ładnie napisane i okraszone przygodowym smakiem. Książka mi się podobała również dlatego że odkrywa jeden z powodów dla których japońska mentalność jawi mi się dziwnie bliska, biorąc pod uwagę że nigdy w Japonii nie byłem, nie studiowałem kultury ani języka. Pisze Shūsaku Endō że Japończyk szuka równowagi, nie interesuje do gorące ani zimne tylko letnie. Nie interesuje go obietnica lub groźba pośmiertnych kolei losu, tylko to co ma znaczenie tu i teraz. I to mi się podoba. Nie wiem na ile ten obraz jest zgodny z rzeczywistością, ale jakaś przyczyna porażki ewangelizacji w Japonii musi być. Shūsaku odrzuca w książce japońską tradycję religijną i opowiada się po stronie najgłębszej wiary. Paradoksalnie, najgłębsza wiara nie jest możliwa do pogodzenia i globalnymi interesami instytucji religijnych, mówi Endō. Taki wniosek nasuwa się sam, proszę księdza.
Actividades del 12 y 13 de abril
19 godzin temu