Mam dziś ochotę obejrzeć coś nastrojowego, rzekła U. Tylko na to czekałem. Wrzuciłem "Pożegnania".
A oto lista rzeczy, które spodobały mi się w tym filmie.
- Idea kamiennego listu.
- Muzyka, muzyka, muzyka.
- Gra odtwórców ról szefa firmy i asystenta. Ogólnie, od początku do końca.
- Scena z wigilijnego wieczoru z dialogiem na temat religii. "Mamy jakiś problem z religią? Nie, obslugujemy buddystów, katolików, muzułmanów, hinduistów..." Ave Maria.
- Scena z ikrą fugu. "Wszyscy jemy żywe istoty, chyba że jesteśmy roślinami. Jeśli już więc musimy jeść aby żyć, jedzmy dobrze."
- Scena rozwiązania orkiestry. Genialna.
- Wszystkie sceny z nieboszczykami w rolach głównych. A wydawało mi się, że nie lubię filmów w których trup ściele się gęsto.
- Delikatne pytanie o płeć zmarłej: Jaki makijaż mam zrobić, damski czy męski?
- Pierwsza wizyta Daigo w nowej pracy - rozmowa z sekretarką.
- Pani z łaźni publicznej - królowa drugiego planu.
- Estetyka ogólnie: zaśnieżone góry, klucze dzikich gęsi, kwitnące wiśnie. Bez naruszenia granicy przyzwoitości, za którą już jedynie kicz.
- Jakoś nic nie przychodzi mi do głowy.
- Jeśli już muszę się przyczepić to mógłby z 10 minut dłużej potrwać.
- Poddaję się, nici z równowagi.
cieszę się, że i Wam się ten film spodobał. Warto go obejrzeć, prawda? Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńchiara.
Cóż, to jeden z tych filmów o których się długo pamięta. Wydawało by się że pomysł na film jest samobójczy a powstał obraz pełen życia i emocji. Czy warto go obejrzeć? A czy warto obejrzeć zachód słońca nad morzem albo jesień w górach?
OdpowiedzUsuńMiło mi ponownie Cię tutaj gościć :)
m.