Czasem czytam coś co nie jest nowością wydawniczą. Książkę sprzed dziesięciu czy stu lat. Kiedy jednak kładę przed sobą tekst sprzed lat 2600, mam wrażenie obcowania z wiecznością. Może nawet z rodzajem boskiego tchnienia. Jak to możliwe, że Tao Te Ching przez wieki emanuje świeżością? Tajemnicza formuła
robienia nie robiąc, wezwanie do zajmowania najniższego szczebla w hierarchii, podkreślanie wyjątkowego miejsce człowieka w świecie. Księga została napisana dla rządzących, często pojawiają się wskazówki i rady dla władcy. Dlaczego prześladuje mnie myśl że współcześni adresaci wcale jej nie czytają? Do mnie trafiła. W pewnym sensie czuję się władcą, jednak zgodnie z Tao im bardziej się nim czuję tym mniej nim jestem. I na odwrót. Cztery są rzeczy wielkie na świecie: Tao, niebo, ziemia, człowiek. I człowiek jest jedną z nich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz