piątek, 17 czerwca 2011

Yann Martel "Beatriz y Virgilio"

Trudno mi się pozbierać żeby napisać coś o tej książce. Yann Martel wybrał za motyw przewodni śliski temat Holokaustu. Ryzyko spore, wiele już napisano, niewiele zostało do dodania. Gdyby nie "Zycie Pi", nie spojrzałbym nawet na okładkę w księgarni. "Beatiz i Virgilio" jest do pewnego stopnia podobną opowieścią. Bohaterami są zwierzęta, jakże ludzcy oraz ich chłodni, obojętni oprawcy: ludzie. Zezwierzęceni. Po przeczytaniu historii Pi nie wiedziałem i do dziś nie mogę się zdecydować czy podróżował tratwą przez Pacyfik z tygrysem czy jednak z matką. Tym razem różnica miedzy światem ludzi i zwierząt jest jeszcze bardziej zamazana. To rozmycie powoduje niepokój podczas lektury. Porównywanie ludobójstwa do uboju zdaje się urągać zarówno ludziom jak i zwierzętom. Najbardziej wyraziste i zapadające w pamięć sceny rozgrywają się na ostatnich stronach, wzmocnione "grami dla Gustawa". Te ostatnie wyłącznie dla osób o mocnych nerwach...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz