sobota, 30 lipca 2011

Max Frish "Montauk"

Kiedy czytam Maxa Frisha, mam wrażenie obcowania z kimś kto rozumie z życia więcej niż przeciętny śmiertelnik. Być może tak nie jest, być może Max jest  (był) tylko zręcznym iluzjonistą słowa. Niemniej jednak pamiętam dobrze tę mieszankę podziwu i niedowierzania po przeczytaniu przed laty "Homo Faber". Podobne uczucie powróciło przy kolejnej książce. "Montauk" to historia jednego dnia i jednego życia. Autor opisuje dzień w którym rozstaje się ze swoją... no właśnie z kim? Z partnerką, kochanką, prawie żoną, kolejną kobietą swojego życia? Wydaje się że wszystkiego po trochu. Zapewne istnieje słowo precyzyjnie opisujące ich relację, ale jakoś nie przychodzi mi ono do głowy. Max ma 63 lata a Lynn 31, tyle samo ile córka Maxa. Postanowili się spędzić ze sobą ostatni dzień, w którym Max przypomina sobie najważniejsze sceny i wydarzenia z życia. Odniosłem wrażenie że książka jest pożegnaniem Frisha z aktywnym życiem, rozliczeniem, powitaniem spokojnego, może nieco nudnego życia emeryta. Czyta się z przyjemną zadumą, szkoda że ten dzień musiał się skończyć...

niedziela, 24 lipca 2011

Charles Bukowski "Erecciones, eyaculaciones, exhibiciones"

Trudno o większy kontrast niż przeczytanie nieokrzesanego Bukowskiego bezpośrednio po arystokratycznym Mishimie. Poczułem coś w rodzaju szoku spowodowanego atakiem brzydoty z kart jego zbiorku opowiadań. Pomimo że piękno jest przyjemne a brzydota raczej nie, książka wydała mi się dużo bardziej autentyczna niż elegancki, wyważony, nieomal baśniowy "Wiosenny śnieg" Mishimy. Po zastanowieniu, doszedłem do wniosku że to naturalne. Piękno jest rzadkością, brzydotę widać na każdym kroku. Wyszedłem dziś na spacer aby emiprycznie potwierdzić powyższą hipotezę i wróciłem z bogatym materiałem dowodowym, choć lekko przygnębiony. Po pierwsze rozbolała mnie głowa, po drugie wśród dziesiątków urlopowiczów udało mi się wypatrzyć jedną, góra dwie mogące uchodzić za atrakcyjne osoby. Cała reszta mimowolnych królików doświadczalnych (a może raczej nutrii) była zdecydowanie odpychająca wizualnie. Wielkie brzuchy, krzywe nogi, kaprawe oczy, pogarbione plecy, obrzydliwe tatuaże i piercingi, skwaszone miny, okrzyki troglodytów. Stąd bierze Bukowski siłę swoich opowiadań. Nie udaje, opisuje dokładnie to co widać. Nie cierpi hipokryzji.  Nie koloryzuje. Trafia w sedno i idzie na całość. Kiedy rzyga to z rozmachem, kiedy klnie to z fantazją, kiedy rżnie to z mocą, kiedy pije to na umór. Bardzo przenikliwe są jego obserwacje, choć pod koniec zbiorku męczy monotematyczność. Szczególnie podobał mi się tekst o tym, jak może wyglądać kuchnia samotnego mężczyzny a jak mężczyzny mieszkającego z kobietą i co ze stopnia jej nieuporządkowania można wywnioskować. Spodobał mi się i zapragnąłem napisać kiedyś coś porównywalnie obrzydliwego. Odniosłem wrażenie że nie był aż takim degeneratem za jakiego podaje się w swoich tekstach. Gdyby tak było, czy zdołałby dożyć 73 lat i umrzeć w łóżku na białaczkę jak przeciętny obywatel, czy raczej zginąłby po pijaku pchnięty nożem w przydrożnym barze?

niedziela, 17 lipca 2011

Yukio Mishima "Nieve de primavera" ("Haru no yuki")

Pierwsza część tetralogii Yukio Mishimy ukazuje dziwny świat. Początek XX wieku, zaraz po wojnie rosyjsko-japońskiej. Kręgi arystokratyczne, zbliżone do cesarskiej rodziny. Atmosfera przywodząca na myśl średniowiecze. Kiyoaki Matsugae - zakochany młodzieniec pełen dumy i sprzeczności. Satoko Ayakura - piękna, subtelna i wykształcona. Shigekuni Honda - wierny przyjaciel Kyioaki'ego, niemy świadek nadchodzącej tragedii. W tych okolicznościach i towarzystwie przyglądamy się niemożliwej do zrealizowania miłości. Autor przeprowadza nas od początku do końca historii w taki sposób, jakby chciał się nieco podroczyć. Zmienia plany, w najciekawszych  miejscach akcji spokojnie przechodzi do dokładnego opisu malowidła widniejącego na parawanie, albo informuje o szczegółach spaceru małego żuczka. Rytm opowieści nieustannie faluje, momentami senny, momentami frenetyczny. Dominuje dbałość o szczegół, tchnienie perfekcjonizmu. Widać pragnienie stworzenia pięknej historii, zrealizowane z powodzeniem. Przy okazji dowiadujemy się sporo o dawnej Japonii, jakiej już nie ma. Dla której Mishima odebrał sobie życie.