wtorek, 21 grudnia 2010

Natsuo Kirino "Ostateczne wyjście"

Miałem okazję sobie przypomnieć dlaczego nie lubię kryminałów, horrorów, thrillerów i tym podobnej twórczości. Po książkę sięgnąłem zwabiony jej japońskością i skończyło się sennymi koszmarami przez trzy kolejne noce. Jak zwykle. Wydana w Polsce przed pięciu laty doczekała się kilku recenzji w necie. Ograniczę więc opis do podania linków do relacji najbardziej zbliżonych do moich doznań, napisanych przez germini i liritio. Ta druga jak pisze, z powodu lektury olała egzamin. Mam nadzieję że  nie oblała ;)
Najpełniejszą i nieomal profesjonalną analizę znalazłem tu.
Książka jest z pewnością intrygująca, wciągająca mniej więcej od 150 strony, miejscami obrzydliwie realistyczna, miejscami dojmująco okrutna. Moim zdaniem nie ma w niej miejsca na zbędne krwawe jatki. Każda kropla rozlanej krwi, każdy jęk bólu, każda odcięta głowa, są podporządkowane rozwojowi akcji, wyjaśnieniu motywów postępowania bohaterów, zrozumieniu ich psychiki. Postacie nakreślono grubą kreską, od razu wiadomo kto jest kto i czego można się po kim spodziewać. Mimo tego napotykamy na parę niespodzianek. Podobno powstał film na podstawie powieści. Nie widziałem go, ale myślę że to materiał nie tyle na film co na niezłą sztukę, może w teatrze telewizji? Mimo wspomnianych na wstępie nieprzyjemnych snów, chętnie przeczytam coś jeszcze tej autorki. Zainteresowanie wzbudza "Groteska".

4 komentarze:

  1. pierwsza książka tej autorki u nas wydana i według mnie najlepsza. Dwie następne jakoś mi się średnio podobały. Mam nadzieję, że moja e-card wysłana dziś do Ciebie nie trafiła do spamu. Pozdrawiam. chiara

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, e-card przed chwilką przeczytana, dziękuję bardzo za miły gest :)))
    Co do Natsuo Kirino, zaintrygowała mnie ale nie na tyle żeby na gwałt i po trupach szukać kolejnych książek. Jednak teraz, kiedy jej nazwisko już nie jest całkiem obce prędzej czy później do spotkania dojdzie. Przy okazji, jak to robisz że nie da się Ciebie zaskoczyć żadnym autorem ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. to chyba nie jest tak, po prostu sporo japońskich u nas wydanych mnie interesuje i po nich sięgam, jednak nie znam wszystkich, o których Piszesz.
    Pozdrawiam:) chiara

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie japońskie interesują zaledwie od 8-10 lat, po przeczytaniu "Ptaka Nakręcacza", jakoś tak wciągają swoją egzotyką i odmiennym punktem widzenia...

    OdpowiedzUsuń