środa, 8 grudnia 2010

Alejandro González Iñárritu "Biutiful"

- Tato, jak się pisze beautiful? pyta Uxbala córka odrabiając lekcje.
- Normalnie, tak jak się mówi: biutiful. Uxbal nie uczy angielskiego na uniwersytecie. Zajmuje się przemytem ludzi z Chin i Afryki do Hiszpanii, korumpowaniem policjantów, organizowaniem nielegalnej produkcji przedmiotów "made in China" w sercu Barcelony i równie nielegalnej ich dystrybucji przez dziesiątki czarnych handlarzy. Interes idzie nieźle, Uxbal nie ma problemu z brakiem pieniędzy, raczej z efektywnym ich przeliczeniem. Oprócz tego ma dość szczególny dar. Przekazuje rodzinom niedawno zmarłych osób wiadomości z zaświatów. Widzi dusze wychodzące z ciał. Wiszą pod sufitem. Siadają na krzesłach. Pragną powiedzieć bliskim jedno, dwa ostatnie zdania. Uxbal chodzi na pogrzeby, wysłuchuje zmarłych, jest z tego znany. W sferze prywatnej dramat. Dzieci większość czasu spędzają w szkole i u chińskiej opiekunki. Wieczorami jadają na kolację płatki z mlekiem wyobrażając sobie że to hamburgery albo jajecznica. Matka jest pozbawiona praw rodzicielskich, jej główne źródło dochodu i rozrywka to prostytucja. Podstawowy problem: alkoholizm. Czasem wpada do domu próbując przekonać rodzinę o poprawie. Niestety, zbyt łatwo się denerwuje. Siniaki na twarzy syna i mokre spodenki od piżamy nie skłaniają Uxbala do okazania zaufania. Trudne i szorstkie jest to życie, ale można się przyzwyczaić. Jednak pojawia się nowy kłopot. Krwiomocz. Badania, analizy, diagnoza i wyrok. Rak. Zostało kilka miesięcy. Uxbal szuka w tym nieludzkim świecie miejsca dla swoich dzieci. Nie szuka nadziei dla siebie. Chce zapewnić im minimum bezpieczeństwa, kiedy jego już nie będzie. Tak się historia zaczyna, dalej trzeba już obejrzeć.
Iñáritu zrobił film poruszający. Nie. Zrobił film wstrząsający. Dotykający duszy. Bez skrawka przestrzeni na obojętność. Przeszywający. Straszny.
Najczęściej dopadam dobre filmy po latach. Tym razem udało się obejrzeć w kinie, w dniu hiszpańskiej premiery. Od piątku nie mogę przestać o nim myśleć.

2 komentarze:

  1. Witam,
    Znowu czuje, że muszę to obejrzeć/przeczytać. Już rozpuściłam wici aby zdobyć kopię filmu. Dziękuję za podpowiedzi co jest warte, a co nie.Łatwiej się poruszać w tym gąszczu:)książek , filmów etc. Teraz czekam na jakiś muzyczny akcent :)
    Pozdrawiam ciepło z lodowatej Polski. Quimera

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć, jeśli chodzi o muzyczny akcent to ostatnio byłem na koncercie, ale nie zostawił we mnie wielkich wrażeń. Mam jeszcze bilety na musical, tutaj na wsi musicale przyjeżdżają raz do roku, na tydzień w okolicach świąt i w tym roku będzie to "Chicago". Poza tym 8 stycznia zagra Chopina Olejniczak. Fajnie go reklamują, jako tego który nagrał ścieżkę dźwiękową do "Pianisty". Można i tak ;)
    Oby tym razem nie nawalił, już raz oddawałem bilety i nie mam ochoty powtarzać tego manewru.
    Pozdrawiam równie ciepło.

    OdpowiedzUsuń