poniedziałek, 19 marca 2012

Esther Ovejero "Viaje"

Na muzycznej pustyni Teneryfy niespodziewanie zbiegły się trzy koncerty i mieliśmy w sobotę mały dylemat. Z jednej strony w Orotavie Luz Casal, której może nie uwielbiamy ale ciekawi byliśmy jak wygląda na żywo. Z drugiej fado w Teatro Leal w Lagunie. Też korci, ale nie była to Mariza wiec... do audytorium skierowaliśmy kroki i po nabyciu w ostatniej chwili dwóch biletów w cenie 15 erło sztuka otrzymaliśmy dość chaotyczny spektakl, muzyczną podróż poprzez dotychczasowe zainteresowania i nagrania Esther Ovejero.Wielki czarny głos. Kiko Perdomo jaśniutko błyszczał na saksofonie i klarnecie. Reszta zespołu grała co najmniej poprawnie, ale czegoś brakowało. Może wybór utworów był niezbyt szczęśliwy, zmieszanie jazzu z muzyką latynoską i elementami afrykańskiej zamieszało mi w kiszkach i wyszedłem z zawrotem głowy oraz uczuciem żalu. Szkoda że marnuje się taki Głos. Porównywalny z głosem Adele, który całkiem niedawno podbił świat. Mocny, głęboki i schowany przed szerszą publicznością..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz