środa, 4 kwietnia 2012

Nacho Vigalondo "Extraterrestre"


Fajny film wczoraj widziałem, chciałoby się powiedzieć. Tyle że nie wczoraj a w czwartek i mało brakowało abyśmy obeszli się smakiem bo w czwartek świętowano w Santa Cruz strajk generalny. Z powodu objazdów dotarliśmy do kina 5 minut po czasie, cudem parkując w okolicy baru "Kaplica". Jakby tego było mało okazało się że akurat na "Extraterrestre" nikt nie przyszedł i projekcja się nie odbędzie. Na szczęście po krótkiej debacie udało nam się przekonać operatora że może jednak, skoro już dotarliśmy i w ogóle...
Julio budzi się w obcym mieszkaniu, prawdopodobnie po niezłej imprezie bo nic nie pamięta. Na podłodze znajduje czarny biustonosz a w kuchni jego długonogą właścicielkę (oboje na zdjęciu powyżej). Julia również nic nie pamięta z minionej nocy więc przedstawiają się sobie nawzajem i podejmując walkę z kacem przy pomocy czarnej kawy, usiłują przypomnieć sobie szczegóły minionego wieczoru. Niestety, amnezja jest całkowita i trzeba wrócić do rzeczywistości bez względu na to co się ubiegłej nocy wydarzyło. Tymczasem okazuje się, że rzeczywistość jest jakaś inna. Nie działają telefony, brak programów w telewizji, nie można połączyć się z internetem. Za oknem na ulicy pustki. Nie ma nikogo. Spoglądają w niebo (na zdjęciu powyżej) i dostrzegają olbrzymi latający talerz, obracające się wolno nad Madrytem UFO. Od tej chwili aż do końca filmu trwa bliski poetyce "Rejsu" festiwal pierwszorzędnego absurdalnego humoru. Obcy samą swoją obecnością prowokują najdziwniejsze reakcje a opowieść płynie i komplikuję się bardziej i bardziej w miarę rozwoju sytuacji. Projekt jest niskobudżetowy, nie ma w nim efektów specjalnych jakich można by się spodziewać po filmie o kosmitach. Większość scen nakręcono w tym samym mieszkaniu i okolicy. Brak środków na lasery i eksplozje miał wybitnie dobroczynny efekt na jakość produkcji i kreatywność zespołu. W miejsce wojny światów jest masa pomysłów, dobre aktorstwo i morze śmiechu. Genialne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz