sobota, 13 listopada 2010

Isabel Allende "La isla bajo el mar" ("Podmorska wyspa")

Najnowsza książka Isabel Allende.
Pierwsza jaką przeczytałem po hiszpańsku. Pierwsza po 6 czy 8 latach przerwy wywołanej lekkim znudzeniem autorką. Spotkało mnie bardzo pozytywne  zaskoczenie. Książka napisana bogatym, fascynującym językiem. Uwielbiam odkrywać nowe słówka w ich oryginalnym kontekście. Isabel ma dar nazywania rzeczy ich właściwym, nie przybliżonym imieniem. Czyta się świetnie i chwała niech będzie tłumaczowi, który zdoła przełożyć na polski tę barwną, tropikalną gęstwinę hiszpańskiego oryginału. Kolejnym bardzo miłym zaskoczeniem okazała się treść. Allende uważałem za autorkę jednej prawdziwej książki. Dobry debiut, następnie dyskretny romans z komercją, takie miałem skojarzenia. "La isla bajo el mar" ma wszystkie cechy potrzebne bestsellerowi, ale ma też coś więcej. To historia epicka. Historia życia niewolnicy na plantacji trzciny cukrowej we francuskiej części Santo Domingo i następnie w Luizjanie. W tle historyczne wydarzenia: rewolucja francuska, powstania niewolników, ekspansja Stanów Zjednoczonych w Ameryce Północnej. W centrum życie Zarite. Niewyobrażalne dla współczesnego człowieka poniżenie i zależność. Niepojęta w tamtych czasach potrzeba godności. Z obecnej perspektywy los Zarite był straszliwy. Urodziła się, bo matka nie zdołała z sukcesem dokonać aborcji. Poznajemy ją w wieku 8 lat, kiedy zostaje zakupiona przez właściciela plantacji w prezencie dla nowo poślubionej małżonki. W wieku 11 lat zaczyna być przez niego regularnie gwałcona. Rodzi syna, którego jej odbierają zaraz po porodzie. Cudem uchodzi z życiem podczas powstania niewolników, ratując przy okazji swojego pana. Mimo tego, nie spotyka się z wdzięcznością, raczej z obojętnością z jaką traktujemy przedmioty kiedy nie są już potrzebne. Zarite nie poddaje się nigdy. Odnajduje wolność w tańcu, siłę w czystym sumieniu. Uważa że urodziła się pod szczęśliwą gwiazdą. Inni niewolnicy mają gorzej. Uszła z życiem, nie obdarli jej ze skóry, nie spalili żywcem, nie zginęła z wyczerpania po kilku latach nieludzkiej pracy. Szczęście nie zależy od warunków w jakich żyjemy, zdaje się mówić Zarite. Zależy od tego w jaki sposób wykorzystujemy skrawek wolności, który przypada nam w udziale.Nie zdradzę szczegółów fabuły ani zakończenia. Warto przeczytać od początku do końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz