niedziela, 8 maja 2011

Aldous Huxley "Un mundo feliz" ("Nowy wspaniały świat")

Książka ma zaledwie 80 lat. U. twierdzi że już ją kiedyś czytaliśmy. To prawdopodobne, ale nic z tego nie pamiętam. Nie zrobiła wrażenia, na zapadła w duszę. Tak było kiedyś. A teraz? Teraz po pierwsze zwraca uwagę fakt, że Huxley dużo trafniej przewidział kierunek rozwoju społeczeństwa niż technologii. Czy mógł przypuszczać, że zamiast metrów sześciennych papierowych kartotek wystarczy mały pen drive? Czy przeszło mu przez głowę, że zamiast skomplikowanego aluminiowego kapelusza z rozkładaną antenką, mamy w kieszeni komórkę? Nie do końca docenił możliwości i tempo rozwoju, ale też kwestia techniki ma walor dekoracyjny bardziej niż realny. Pytanie podstawowe dotyczy ewolucji społeczeństwa i jednostki. Czy warto zrezygnować z części wolności w zamian za pokój i stabilność na świecie? Huxley założył milcząco, że aby to osiągnąć potrzebna jest władza dyktatorska, kontrola w okresie rozwoju embrionalego oraz odpowiednie wychowanie i warunkowanie z podprogowymi komendami otrzymywanymi podczas snu. Okazuje się, że wcale nie ma takiej potrzeby. Nie trzeba wcale zabraniać czytania Szekspira. I tak nikt go nie czyta. Dzisiaj dobrowolnie odmóżdżamy się oglądając programy z cyklu wielkiego brata. Zamiast somy łykamy prozac i inne antydepresanty. Promiskuityzm stał się popularniejszy od monogamii. I nic się nie dzieje. Prawie nikomu to nie przeszkadza. Nowy wspaniały świat miał pojawić się za ponad 600 lat, ale na Forda, my już w nim żyjemy! Ale czy naprawdę jesteśmy szczęśliwi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz