piątek, 26 lutego 2010

Leonard Cohen w Londynie

Dostałem w prezencie muzykę. Jestem zachwycony. U. wie co lubię i chociaż czasem narzeka że trudno coś dla mnie znaleźć, zawsze wyszuka jakąś perełkę. Tym razem jest to Leonard Cohen, zapis koncertu na dwupłytowym albumie. Długaśne wersje znanych kawałków z wplecionymi solówkami granymi na najdziwniejszych instrumentach. Niski, hipnotyzujący głos Leonarda w połączeniu ze znanymi na pamięć tekstami i trudną do opisania, ciepłą atmosferą koncertu robi wrażenie nie z tej ziemi. Nie jestem pewien czy U. zagląda na tę stronę. Oficjalnie to taka moja mała tajemnica, nieoficjalnie - trudno powiedzieć. U. jeśli to czytasz, dziękuję, sprawiłaś mi ogromną przyjemność :)

5 komentarzy:

  1. to ładny prezent Dostałeś. Przyjemnie dostawać muzyczne podarunki:) Pozdrawiam,
    Chiara76.

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawe, czy uda mi się dodać komentarz...drugi raz próbuję. A chciałam napisać, że przyjemny prezent dostałeś i że to bardzo miłe dostawać muzyczne prezenty. Pozdrawiam, chiara76.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Chiaro za pierwszy wpis na blogu, pewnie że przyjemnie jest dostawać prezenty a prezenty trafione są wyjątkową radością:)
    Otwieram wirtualnego szampana z okazji Twojej udokumentowanej wizyty :)))
    Aha, komentarze pojawiają się dopiero po zaakceptowaniu, wybrałem tę opcję ze względu na bardziej prywatny niż publiczny charakter blogowania...
    m.

    OdpowiedzUsuń
  4. a czy ja mogę zamiast szampana, za którym nie przepadam poprosić o otwarcie wirtualnego zacnego wina czerwonego? A jeszcze lepiej o nalanie mi z oszronionego dzbana ceramicznego ;) to już będzie akurat.
    Pozdrawiam.
    Chiara.

    OdpowiedzUsuń
  5. Proponuję w taki razie Pesquera Ribera del Duero Crianza rocznik 2005, ewentulnie Matarromera również Crianza z tego samego rocznika - akurat te dwa mam pod ręką :)
    Z szampana chętnie zrezygnuję, też go nie lubię i używam wyłącznie w celach i ilościach symbolicznych...

    OdpowiedzUsuń