wtorek, 11 stycznia 2011

Jay Rubin "Haruki Murakami i muzyka słów"

Kiedy nie można poczytać Murakamiego, warto dowiedzieć się czegoś o nim samym. Jay Rubin pisze o Harukim z sympatią, czym pewnie naraża się kolegom językoznawcom z powodu braku bezstronności. Na szczęście pisze nie tylko jako filolog, w takim wypadku książka trafiłaby do niewielu odbiorców. Od razu przyznaje się że jest wielbicielem Murakamiego, czym zaskarbia sobie względy czytelnika. Dla mnie najciekawszym wcieleniem Rubina jest Jay tłumacz.Od zawsze interesowało mnie jakim cudem tłumacze potrafią oddać sens, atmosferę, nastrój i wszystkie te wydawałoby się nieprzetłumaczalne niuanse językowe. Jak radzą sobie z idiomami, różnicami kulturowymi, odrębnymi znaczeniami wydarzeń, gestów, słów? Jay Rubin częściowo rozwikłuje tę zagadkę, wzbudzając jeszcze większy podziw dla pracy translatorskiej, również pracy Murakamiego.
O Murakamim dowiadujemy się że jest rodzajem tytana, czy ktoś w to wątpił? Także tego, których japońskich pisarzy lubi a których ledwo toleruje. Ucieszyło się moje serce, kiedy przeczytałem że najwyżej ceni Natsume Soseki'ego. Zdziwiłem się lekko, że podoba mu się Akutagawa. Dopisałem do listy "do przeczytania" Tanizaki'ego, jakoś do tej pory nie miałem przyjemności. Uśmiałem się z relacji z Kenzaburo Oe, itd, itp. Książka obfituje w ciekawostki i cytaty z opowiadań i powieści. Wzmaga apetyt na kolejne fantazje Harukiego i dobrze mi zrobiła zwłaszcza teraz, kiedy masochistycznie spoglądam na nowiutki egzemplarz "1Q84", kuszący bezwstydnie z półki pachnącym, świeżym drukiem...

2 komentarze:

  1. Tak, to, że ceni Sosekiego, ucieszyło i mnie, jakoś tak - sama też go cenię. Tanizakiego też bardzo lubię, polecam jak najbardziej - fantastycznie kreśli portrety kobiet wyprzedzających swoją epokę!

    Książka Rubina, choć nie idealna, całkiem przypadła mi do gustu; tak mnie pochłaniała, że kwestie związane z Murakamim śniły mi się po nocach;)

    Pozdrawiam! I z racji uwielbienia do literatury japońskiej, zajrzę nie raz jeszcze, z pewnością.

    PS. Co do "pudełek" (nawiązując do tytułu bloga), nadmieniam istnienie książki "The Box Man" Abe Kobo. Znasz może?

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, witaj litera w głębinach mojego bloga. Cieszę się że miałaś ochotę się odezwać, tym bardziej że nie narzekam na nadmiar komentarzy i odpowiadam z przyjemnością.
    Niestety na razie nie znam nic Abe Kobo oprócz "Kobiety z wydm". Czytałem już czas jakiś temu i wywarła na mnie dość przygnębiające wrażenie, aczkolwiek muszę przyznać że książka jest świetnie napisana.
    Mam też zaległości jeśli chodzi o Tanizakiego, znajduje się na mojej liście życzeń właśnie ze względu na Murakamiego, ale dotychczas na niego nie wpadłem. Zwykle wybieram lektury bez konkretnego planu, przedkładając radość czytania i element zaskoczenia nad planowane i systematyczne pożeranie wybranych autorów. W każdym razie dziękuję za sugestie, na pewno odezwie mi się w głowie Twój głos, kiedy dojrzę na półce "The Box Man" albo książkę Tanizakiego :)
    Pozdrawiam i zapraszam ponownie,
    m.

    OdpowiedzUsuń