czwartek, 27 stycznia 2011

José Mauro de Vasconcelos "Mi planta de naranja-lima" ("Moje drzewko pomarańczowe")

Literatura brazylijska. Taki duży kraj i tylko jeden Coelho, powtarzający od lat te same alchemiczne mantry? Otóż nie. Przeczytałem książeczkę z pewną żarłocznością. Opowiedziałem kilka scen starszemu synowi i ten zawyrokował: aha, to taki inny Mały Książę. Przyznałem mu rację. Jest w tej historii poszukiwanie dziecięcej niewinności, poszukiwanie śladów dziecka w mężczyźnie, poszukiwanie źródeł teraźniejszości w dzieciństwie. José Mauro de Vasconcelos opowiada o smutku, rozpaczy, nędzy, poniżeniu i upokorzeniu z perspektywy pięcioletniego chłopca. Tym chłopcem jest on sam a opowieść jest prawdziwie poruszająca. Być może trochę naiwna. Być może szorstko napisana. Na pewno niełatwo będzie o niej zapomnieć. Na pewno dobrze będzie do niej wrócić. Zezé, mały dzielny Zezé, gdziekolwiek teraz jesteś, cieszę się że Cię poznałem.

2 komentarze:

  1. gdybyś był zainteresowany, postaram się (mam nadzieję, że Twój blog nie potraktuje tego jak spamu) wstawić link do mojej recenzji tej książki:
    http://chiara76.blox.pl/2007/12/Moje-drzewko-pomaranczowe-Jose-Mauro-de.html

    A Twoja recenzja bardzo mi się podoba.
    chiara

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za link, nie udało mi się wcześniej wyguglować Twojego wpisu, może dlatego że jest sprzed czterech lat?
    Cieszę się że Tobie również spodobała się ta książeczka, ma w sobie coś specjalnego i faktycznie jak się wyraziłaś "kopie po emocjach"
    Pozdrawiam,
    m.

    OdpowiedzUsuń