piątek, 11 marca 2011

Zatrzęsła się ziemia w Japonii.

A tymczasem siedząc wygodnie na sofie i oglądając z niepokojem tsunami martwię się o Murakamiego. Dlaczego o Murakamiego a nie o zaginione dzieci, zagrożone elektrownie atomowe, wyspy Pacyfiku które mają zostać zmyte przez falę? Dlaczego nie o ludzi uwięzionych w metrze czy w wysokich budynkach? Nie wiem. Współczuję im ale się o nich nie martwię. Martwię się tylko o Murakamiego Harukiego.

5 komentarzy:

  1. może to logiczne? Masz odnośnik. Kogoś, kogo czytając , poniekąd "znasz"? Ja tak myślę. Ja akurat martwię się o rodzinę mojego przyjaciela, który sporo lat mieszkał w Japonii, teraz się wyniósł, ale jego żony i jego rodzina tam została. Mam nadzieję, że są bezpieczni.

    OdpowiedzUsuń
  2. to byłam ja, chiara;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, myślimy o tych którzy są w jakiś sposób bliscy. Nawet jeśli ta bliskość jest tylko jednostronna. Też mam nadzieję że rodzina Twojego przyjaciela nie ucierpiała. Obudziłaś jednak we mnie mała wątpliwość wzmianką o żonach: czy w Japonii wielożeństwo jest legalne, czy miał te żony kolejno i następnie zwiał bo było ich za dużo, czy może po prostu wyszła literówka i miałaś na myśli zaledwie jedną żonę?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. rodzina jego żony,a jego, bo jak się z kimś żenimy, to niby ta jego rodzina też nasza;) to miałam na myśli. Wyszło więc na to, że się nieściśle wyraziłam. chiara.

    OdpowiedzUsuń