piątek, 28 października 2011

Ōgai Mori "La bailarina" ("Maihime", 1890)

Uwielbiam takie dobrze napisane starocie. Ōgai Mori pisząc to króciutkie opowiadanie miał zaledwie 28 lat, ale poradził sobie z nim jakby pisał od wieków. Zwięzła forma, bez marnotrawstwa słowa. Treść przywodząca na myśl trochę dziewczynkę z zapałkami, trochę zwiędły listek na falach  oceanu. Ōgai Mori był jednym z pierwszych Japończyków przybyłych do Europy na skutek otwarcia Japonii na świat w 1868 roku. W 1890, kiedy powstało opowiadanie, otwarcie to trwało zaledwie od 22 lat. Próbuję sobie wyobrazić jak reagowali berlińczycy na widok Japończyka na ulicy w roku 1884, kiedy Mori rozpoczął stypendium. Jakie wrażenie wywarła na nim europejska kultura i obyczajowość? Podejrzewam, że był w głębokim szoku i z tego szoku zrodziła się maleńka perełka pod postacią niniejszej książeczki. Z szoku, ale także zapewne z tajemniczego romansu ze złotowłosą, błękitnooką nordycką pięknością. Z ciekawostek od wydawcy: "La bailarina" powstała w tym samym domu w Hongo, w którym następnie Natsume Sōseki napisał "Panicza" oraz "Jestem kotem". Przypadek czy atmosfera miejsca?

6 komentarzy:

  1. Moriego znam tylko opowiadanie Remont (Fushinchū, 1910) i w głowie pozostał mi obraz restauracji, w której spotkała się para dawnych kochanków, wspominali czasy spędzone w Berlinie, mówili o "remoncie" Japonii, wyjeździe do Ameryki etc. Trochę takie dekadenckie mi się to wydało w kontekście nastroju.

    Musze poszukać, czy coś Moriego jeszcze w Polsce się ukazało...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie to był pierwszy kontakt z Morim. Wczoraj wieczorem doczytałem jeszcze słowo wstępne od tłumacza i okazało się że chodzi o pozycję przełomową w historii literatury japońskiej. Po raz pierwszy w jej tysiącletniej historii autor użył w narracji pierwszej osoby liczby pojedynczej. Czuję jak malutki promyczek owego niewątpliwego splendoru oświecił mi nieśmiało drogę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A mogę o konkrety tegoż oświecenia dopytać?;) Czyżby Mori został wpisany przez Ciebie właśnie na listę pisarzy z etykietką "koniecznie przeczytać"?

    Swoją drogą, zastanawia mnie, czy interesujesz się literaturą japońską wyłącznie pod kątem czytania (samego w sobie, jako formę rozrywki) czy też interesuje cię również historia literatury japońskiej w ogóle, zmiany, jakie w niej zachodziły etc.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oświecenie, albo raczej oświetlenie drogi - mam na myśli to, że im więcej widzę tym szerzej otwieram oczy ze zdumienia z powodu tego co widzę a kiedy otwieram je szerzej dostrzegam jeszcze więcej i tak bez końca. Granic poznania nie sposób dojrzeć, a bardziej bezkresna jest tylko ignorancja. W tym kontekście moje amatorskie zainteresowanie japońskimi książkami i ich autorami nie może zostać uznane za poznawanie literatury bez popadania w przesadę. Wolę twierdzić że czytam dla przyjemności a jeśli przy okazji dowiaduję się czegoś na temat kontekstu historycznego, społecznego, obyczajowego to tym lepiej.
    Co do konkretnego przykładu Moriego, jest interesujący tak jak ufoludek, który wylądował na parę lat w Europie a po powrocie na swoją samurajską planetę sam już nie wie do której cywilizacji aktualnie należy. Ode mnie otrzymał etykietkę "zwrócić uwagę - ciekawy okaz"

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem. W takim razie zwracaj uwagę - ja będę się przyglądać, a później na rynku wydawniczym rozglądać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Może coś z tego patrzenia wyjdzie ;)

    OdpowiedzUsuń