wtorek, 19 kwietnia 2011

Haruki Murakami "1Q84" tom 2

Murakami postanowił się zaangażować. Nie wystarcza mu już pisanie ciekawych książek. Zdecydował się na bezpośrednią krytykę współczesnego społeczeństwa, środowiska pisarzy, fanatycznych sekt. Wydaje mi się, że lepiej wychodziło mu pisanie kiedy nie celował z lufy swego celnego pióra do żadnej konkretnej grupy złoczyńców. Kiedy pisał bardziej dla przyjemności, z wewnętrznej potrzeby. Tym razem widać wyraźnie inną motywację, wynikającą z poczucia odpowiedzialności. Tłumaczę to sobie mniej więcej tak:
Ja, Haruki Murakami jestem osobą opiniotwórczą. Nie zabiegałem o to, ale tak jest. W żaden sposób nie mogę zaprzeczyć. Skoro osiągnąłem po latach taki status, ignorowanie rzeczywistości byłoby dziecinnePowinienem napisać tak, aby skierować uwagę milionów moich czytelników w odpowiednim, pożytecznym z punktu widzenia ludzkości kierunku.
Niestety w wyniku tak postawionego zadania, pomimo zachowania nienagannego warsztatu, najnowsza książka mojego ulubionego autora jest mniej autentyczna od poprzednich, robi wrażenie kontrolowanej przeróbki wcześniejszych dzieł. Zabrakło świeżości. Choć być może nieco narzekam i tak dałem się uwieść, wciągnąć w świat roku 1Q84, wyobrazić smak krewetek w imbirze z jarzynami, zatrzymać ze wszystkich sił palec Aomame pociągający za spust. Dałem się zmanipulować i współczułem Liderowi, że musiał biedak współżyć z jedenastoletnimi dziewczynkami, cierpiąc z powodu wielogodzinnych wzwodów. Kręciłem się wokół, wypatrując nitek do zrobienia powietrznej poczwarki. Znalazłem na karku ten punkt. Murakami jest diabelnie inteligentny, na pewno przygotuje jeszcze niejedną zaskakującą historię.

2 komentarze:

  1. widzę, że masz podobne refleksje do moich...cóż, według mnie faktycznie zabrakło w tej części tego "czegoś", tego "murakamizmu", świeżości. Osobiście nie mam chęci na Murakamiego osobę opiniotwórczą, takowych dość jest wokół. Wolę go tworzącego światy niezwykłe, tajemnicze, takie, które zdają się istnieć gdzieś obok nas, bo i przecież tak jest tak wynikało z poprzednich jego książek. Ciekawa jestem, jak wybrnie on w części trzeciej z tego, co się wydarzyło tu, w tej drugiej, ale powiem Ci, że mam nadzieję, że następna jego książka będzie już taka, jak lubię, czyli inna, niż ta;)
    pozdrawiam,
    Chiara.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, mam dość podobne wrażenia i wydaje mi się że Haruki nieco zboczył z drogi Tao. Wcześniej "robił nie robiąc", zwracał uwagę na ważne sprawy zupełnie o nich nie wspominając. Teraz, kiedy mówi otwarcie, ciężar jego słów wydaje się być mniejszy. Innymi słowy: im bardziej Prosiaczek zaglądał do środka, tym bardziej Puchatka tam nie było. Nie jestem pewien czy udaje mi się oddać w kilku słowach to co chcę powiedzieć...

    OdpowiedzUsuń