poniedziałek, 26 września 2011

Wulkan Teneguia na Palmie (erupcja w 1971r.) widziany z wulkanu San Antonio
Nieczęsto pamiętam o tym że Wyspy Kanaryjskie są pochodzenia wulkanicznego. Nie, to nie tak. Pamiętam bo codziennie patrzę na różne wulkany. Niektóre z nich traktuję z większą serdecznością, są moimi ulubieńcami jak na przykład te z Güimar czy Montaña Mostaza. Lubię na nie patrzeć, podziwiać ich piękno, myśleć o tym jak wyglądały ubrane w pióropusze ognia w dniu swoich narodzin. Nieczęsto natomiast pamiętam o tym że być może jeszcze dziś czy jutro, może za 20 lat, będziemy mogli być świadkami prawdziwego wybuchu. Piszę o tym, bo od dwóch dni obowiązje żółty alert na Hierro a prawdopodobieństwo erupcji sięga 20%. Wybuchnie czy nie wbuchnie, my na razie czekamy a na sąsiedniej wyspie ćwiczą realizację planów ewakuacji.   Może będzie tylko ładny spektakl, może wielkie zniszczenia a może na razie rozejdzie się po kościach. Zobaczymy, a tymczasem zamieszczam majowe fotki najmłodszego (jeszcze) hiszpańskiego wulkanu...
...na krawędzi krateru, zaglądając do środka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz