Mała książeczka a cieszy. Opowiadania krótkie, nastrojowe, nabrzmiałe słońcem, morzem, przyrodą. Jednocześnie pełne innego rodzaju realizmu. Miejscowy idiota w rzeczywistości jest wybitnym lekarzem, żebrak żyjący na odludziu okazuje się hrabią w okazałym pałacu. Nawet nieboszczyk wyrzucony przez morze otwiera oczy i przejmuje rolę sternika. Wszystkie opowiadania związane są z Wyspami Kanaryjskimi. Do tego stopnia, że choć nie podaje nazw geograficznych, stają mi przed oczyma konkretne miejsca: plaże, wąwozy, osady. Podczas lektury czuję na karku palące słońce, na twarzy letnią bryzę. Pojawiają się w oczach kolory zachodu słońca a w ustach odkrywam smak jodu i soli.
Arozarena pisze prozą, ale zachowuje w swoich tekstach ducha poety. Widzi świat inaczej i pozwala zanurzyć się w swojej wizji każdemu. Każdemu kto zechce w jego świat wejrzeć. Rafael Arozarena zmarł prawie rok temu. Rafael Arozarena żyje.
świetnie napisałeś to ostatnie zdanie!
OdpowiedzUsuńchiara76
Czy może być coś milszego niż dobre słowo od ulubionego autora? Jeśli nawet, to w tej chwili nie przychodzi mi do głowy. Dziękuję Chiaro, Czuję się genialnie i niech tak zostanie :)
OdpowiedzUsuńm.