poniedziałek, 26 kwietnia 2010

O wulkanach

 Od 10 dni żyjemy bardziej niż zwykle świadomi obecności i siły wulkanów. Pozwolę sobie na drobne wyznanie. Lubię wulkany. Lubię ich tajemniczą nieprzewidywalność i piękne sylwetki. Każdy z nich jest inny. Mniej lub bardziej uśpiony. Wysoki albo niski. Młodszy lub starszy. Mieszkam na wyspie ukształtowanej przez niezliczone wybuchy wulkanów. Teneryfa to nie tylko Teide, olbrzymi stożek w środku wyspy, najwyższy szczyt Hiszpanii. Tuż obok niego, jakby przyklejony stoi sobie Pico Viejo (Stary Szczyt) z imponującym kraterem o średnicy 1km w najszerszym miejscu. Oprócz nich, widocznych na zdjęciu w głębi pod chmurką, jest tu niezliczona wprost ilość ślicznych wulkanów i wulkaników. Niektóre z nich mają kratery o średnicy zaledwie 2-3 metrów, podobne do lejów po bombie. Różnią się pięknie kolorami. Są jasnożółte, musztardowe, czerwone, brązowe i intensywnie czarne. Wypełnione popiołem, żużlem, pumeksem, zastygłą lawą, związkami siarki. Stoją samotnie lub w grupkach. Niektóre zniknęły, zniszczone przez człowieka w pogoni za wolnym miejscem do życia, na innych postawiono domy i hotele. Mój ulubiony to oglądany codziennie rano w promieniach wschodzącego słońca, od ponad 300 lat drzemiący Volcán de Güimar. Podobno miejsce sekretnych spotkań czarownic w gorące sobotnie noce...
Wszystko to napisało mi się w ramach wstępu. Obejrzałem dziś w TV kolejny program z cyklu Desafío Extremo. Autor, dziennikarz, wspinacz i poszukiwacz mocnych wrażeń (Jesus Calleja) tym razem wybrał się na Islandię a celem wędrówki miał być dokładnie ten wulkan o niewymawialnej nazwie, jaki narobił ostatnio zamieszania w Europie. Tak się szczęśliwie/nieszczęśliwie złożyło, że w dniu wybuchu wyprawa znajdowała się o zaledwie 18 km od epicentrum wybuchu a uczestnicy uszli z życiem tylko dlatego, że dzień wcześniej zgubili się we mgle i przeszli mniejszy od zaplanowanego odcinek drogi. Kiedy zorientowali się co się święci, wezwali na ratunek helikopter. Nie tracili jednak czasu i nagrali unikalny materiał, do obejrzenia na stronie TV Cuatro pod tytułem "Bajo el volcán". Warto zrobić sobie coś do picia/jedzenia, trwa 50 minut...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz