poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Manuel González w Palau de la Música Catalana



Palau można zwiedzać. Należy do tych licznych miejsc, jakie warto odwiedzić w Barcelonie. Palau to przede wszystkim sala koncertowa a o wiele przyjemniej jest połączyć zwiedzanie ze słuchaniem muzyki. Jeśli dodam że bardzo lubię gitarę hiszpańską to okaże się jasne, dlaczego po prostu "musiałem" w sobotę posłuchać Manuela. Powyżej wklejam "Wspomnienia z Alhambry" z innego koncertu w tym samym miejscu. W sobotę Manuel miał czarny garnitur bez szalika. Identyczną gitarę, którą całował dyskretnie kłaniając się miedzy kolejnymi utworami. Wirtuozerię. Z niedowierzaniem słuchałem dźwięków szukając bezskutecznie wzrokiem na scenie drugiego gitarzysty, z ciekawością wypatrując gdzież u licha ma trzecią rękę...
Miał tylko dwie ręce. Poddałem się melodii, ujrzałem grube mury Alhambry i usłyszałem cichy szum jej fontann. Poczułem zapach ogrodów Generalife. Lekki wiatr wiejący od strony Sacromonte ochłodził mi twarz. Wspomnień czar. Wszystko za sprawą jednej gitary i niezwykłej pary rąk. Szukam odpowiedniego słowa aby to wyrazić. I nie znajduję go.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz